Młodzi
Mieszkaliśmy kiedyś , odkąd tylko pamiętam chociaż nie od samego początku istnienia naszej rodziny , w malutkim domku z jednym pokojem małą kuchnią która spełniała również wszystkie inne funkcje jak łazienki , pralni czy kotłowni w której było ciągle czuć wszechobecnym dymem . Malutkie mieszkanko gdzie nawet malutki piesek miał swoje miejsce pod stołem a my rozwalaliśmy się w czwórkę po pokoju dzieląc między siebie dwa łóżka i jeden stół , gdzie strach było dotknąć ściany kiedy przychodziły bardziej wilgotne dni bo prąd biegł do gniazdek chyba zaraz pod tynkiem w ścianach skąd bardzo chętnie wskakiwał na nieostrożne dłonie które nieopatrznie oparły się o wilgotne ściany . Czas wypełniony tak biedą jak i wielką miłością jaką obdarzała nas nasza mama , czas wypełniony zabawami i marzeniami .Moje spełniły się niewiarygodnie dokładnie , że nie myślałem w tym czasie o uczuciach , po co miałem ich pod dostatkiem brakowało jedynie rzeczy zwyczajnych , takich materialnych i zawsze myślałem iż kiedy będę miał to czego teraz mi brakuje reszta też będzie , że zostanie , że jest to coś naturalnego tak jak powietrze , jak miłość naszej mamy , jak nasza zostawiona na łasce świata rodzina . Kiedy przenieśliśmy się do piękniejszego mieszkania na które mama pracowała tyle lat , mieszkania w bloku , kąta którego nigdy nie polubiłem za jego ciasnotę , za wszechobecność sąsiadów których słychać było tak w dzień jak i w nocy , którzy byli obecni na każdym kroku gdzie by się człowiek nie ruszył . Niektórzy wchodzili do mieszkania bez pukania , no bo przecież do przyjaciół nie trzeba się w żaden sposób zapowiadać z wizytą . Były to trzy ostatnie lata szkoły podstawowej , znaczy to tylko tyle iż byłem jeszcze dzieciakiem w stu procentach . Spisałem wtedy na kilku stronach swoje myśli . Zapiski te były niejako częścią opowiadania zilustrowanego tworzonymi przez wiele poprzednich lat szkicami i planami domów , pojazdów , ogrodów . Brakuje dzisiaj w tym wszystkim co mamy przestrzeni , ogród zawsze miał być tak duży aby sąsiadów nie było widać zaraz za płotem . Reszta ? Reszta jest dokładnie taka jaka miała być . Spotkałem dziewczynę której szukałem od zawsze i której jedno spojrzenie powiedziało mi , że szczęśliwa to ona ze mną nie będzie lecz też pokazało iż już nie muszę szukać , że mam już dla kogo żyć . Czy się zakochałem ? Jak nazwać uczucie spokoju , wrażenie spotkania kogoś za kim patrzyłeś te wszystkie szczenięce lata , jak opisać spotkanie swoich snów i marzeń . Jeżeli ktoś nazwałby to miłością , proszę bardzo lecz jak do tego ma się jednoczesne zaczepianie innych kobiet , brak zazdrości ( niekiedy wielki żal , że z innymi czuje się lepiej , bardziej spełniona , szczęśliwsza ) , oraz nie tyle pociąg fizyczny co zwyczajne szczęście z bycia w jej towarzystwie . Spędzaliśmy całe godziny rozmawiając przez telefon zakładowy nie mogąc się widzieć przez czas spędzany w pracy , po pracy czekałem nieraz bardzo długo pod płotem zakładu czekając aż skończy swoją zmianę , po czym odprowadzałem ją pod drzwi jej pokoju i wracałem grzecznie kilkanaście kilometrów pieszo do domu . Może nie zawsze pieszo ale mało kiedy miałem kasę i ochotę na jazdę autobusem , pamiętajmy że całą wypłatę oddawałem mamusi . Nie piłem , nie paliłem , nie chodziłem na dyskoteki , do kawiarni potrzeb więc nie miałem prawie żadnych a te które miałem od czasu do czasu zawsze jakoś udawało mi się wyciągnąć z maminej sakiewki , lecz zawsze po oddaniu wszystkiego do wspólnej kasy . Kilka dni temu , gdy wróciłem do sypialni skąd musiałem na moment wyjść zostawiając żonę na podłodze , zobaczyłem to co miało stać przy schodach w naszym domu . Nasz dom miał być nie pałacem ale też i nie klatką z kilkoma zamkniętymi pomieszczeniami udającymi mieszkanie . Otwarte na dwór wielkim oknem , wejście w którym można przyjąć inkasentów , gości których nie masz ochoty wprowadzać do mieszkania , w którym również możesz przywitać lub pożegnać gości będąc jednocześnie ubranym w typowe domowe bambosze i porannik . Wejście które tak zaprasza jak i daje uczucie , że jesteś już w domu , gdzie nie straszą wieszaki z ubraniami , półki z butami a jedynie dyskretny , stylowy wieszak daje możliwość zostawienia płaszcza , lustro daje możliwość poprawienia szalika a krzesełko pozwala usiąść przy zakładaniu butów lub odpocząć przed drogą , gdzie znajdziesz jakiś wolny parasol , dokąd może wejść brudny od błota pies i gdzie bez żalu wejdziesz sam w brudnych butach a jednocześnie poczujesz się naprawdę w domu . Wchodziłeś potem do części mieszkalnej otwartej na prawie cały dom , skąd łatwo trafić tak do kuchni jak i przed telewizor , lecz otwarcie nie miało kończyć się na płaszczyźnie poziomej ale miało dawać wrażenie przebywania w niczym nie ograniczonej przestrzeni . Tak też jest . Schody ustawione w największym pokoju kończą się galeryjką z której wchodzi się do zamkniętych pomieszczeń prywatnych , część ta oparta jest już całkowicie na desce i wykładzinie które dają ciepło i przytulność tak potrzebną kiedy chcesz być sam lub z kimś lecz tak jak z najbliższym . Tak bawimy się na bosaka siedząc na podłodze z wnuczką teraz jak i gdy jesteśmy tylko sami z żoną . Dziecięce marzenie na szczycie tych schodów widziało rzeźbę pięknej kobiety , w naturalnych proporcjach , wykonaną w drewnie przeze mnie a przedstawiającą tą właśnie dziewczynę którą właśnie zobaczyłem porzuconą na podłodze sypialni . Wrażenie było tak silne , że nie byłem w stanie nic zrobić , patrzyłem na nią jak urzeczony . Tak dokładnie wyobrażałem sobie tą rzeźbę , nie młodą do boginki podobną jaką była kiedy ją poznałem , nie taką jaką widziałem ją przez te wszystkie lata od wychudzonej zmartwieniami , zwiewnej niczym eteryczna leśna nimfa zjawiająca się pośród mgły zalegającej soczyście zielone leśne poszycie i znikająca wraz z wietrzykiem który zdaje się porywa ją razem z delikatnymi oparami mgły , nie taką jak wielka maszyna zdolna pokonać wszystkie życiowe przeszkody gdy przybierała ponad trzydzieści kilogramów w czasie ciąży i energią rozpierającą ją bardziej niż ona rozpychała wszystko co na siebie włożyła , nie taką jaką widziałem ją nieraz stojącą z łopatą , kamieniem lub grabiami w ręku i pokonując własne słabości , walcząc z pękającymi pęcherzami i zmęczeniem pracowała na naszej budowie łykając łzy które znikały w padającym deszczu lub śniegu . Widziałem ją oczami dziecka taką jak zobaczyłem teraz leżącą w przepięknej pozie ze wzniesionymi rękoma , z jedną piersią próbującą spłynąć na drugą , z brzuszkiem opartym o miękko wyściełaną podłogę , z nogami pokazującymi ich całą długość i kształt tak wyraźny i piękny z wyraźnie pokazanymi stopami . Pokazywałem w przypadkowo znalezionych zeszytach różne wersje naszego domu naszym córkom , ale jak im miałem pokazać swoje ówczesne widzenie trzech pięknych , długonogich kobiet które są zawsze blisko mnie , matkę która dała naszym córkom urodę i niezłomny charakter , która uczyła nas wszystkich życia , która prowadzi nas do dziś przez zawirowania życia , prowadzi jak naszą wnuczkę , naszą laleczkę za rękę przez ruchliwe ulice pełne obcych i mało kiedy przyjaznych nam ludzi , gdzie brud miesza się z urodą świata , uczy nas jak znaleźć się w tym wszystkim . Powtarzam młodym aby uważali o czym marzą , marzenia bowiem spełniają się lecz spełniają się często bardzo dokładnie , zapomnisz wpisać w swój zestaw drobnego szczegółu a po latach będziesz miał do losu pretensje , że dał ci coś lecz przecież to nie tak miało być . Wczoraj podpisałem kolejną umowę . Wracam na stare śmieci , w góry do ludzi których znam i nie bardzo jestem przekonany czy chcę z nimi mieszkać i pracować . Ale czy mam wyjście ? Siedziałem miesiąc w domy mieszając w uczuciach innych , starając się czerpać z uczuć innych jak najwięcej dla siebie . Zostawię im wielki bałagan w sercach i spokój po burzach jakie rozpętywałem łapiąc ich za ręce , wydzierając im serce z dłoni . Wyjadę i tak głodny ich wszystkich , spragniony bardziej niż przed przyjazdem tutaj , miesiąc temu . Pozałatwiałem co mogłem , przygotowałem co potrafiłem i czas na dalszą tułaczkę , na kolejne wygnanie , bo przecież tak to wygląda z mojej strony . Nikt mnie nie wygania poza moimi własnymi słabościami , poza własną nieudolnością znalezienia siebie tu i teraz . Będzie mi tam źle bez bliskich , niedobrze z ludźmi tak bardzo różnymi od mojego widzenia życia ale będę przynajmniej wiedział , że nie zadręczam tych na których mi zależy swoimi problemami , swoimi humorami i bez tego mają życie usłane różami , idą cały czas po kolcach które zostają kiedy piękne kwiaty zwiędną i przestaną już pachnieć zostawiając tylko zapach zbutwiałych łodyg i ostre kolce czepiające się chciwie każdego skrawka naszego życia .