Spadek
Witam wszystkich którzy zajrzą na te strony.
Niestety kilka lat wpisów robionych na blogan.pl poszły w niwecz przez moją ocenę wyborów.
Pokażę tutaj troszeczkę siebie, swoje widzenie świata, swoje problemy.
Zaczynamy powolutku rozkręcać sprawę spadkową, pierwszą od kilku pokoleń, i pewnie ostatnią z tej lini mojej rodziny. Jesteśmy ostatnimi osobami po mieczu z tych którzy zostali. Wszyscy mamy już tylko córki. Został brat mojego ojca z córkami, żyjący gdzieś w dalekiej ameryce. Mój brat który ma jedną córkę, lecz ze względu na chorobę z którą walczy praktycznie przez całe swoje życie, schizofrenie, nie poradzi sobie z całą sprawą a już na pewno nie będzie wiedział jak to dalej poprowadzić. Został jeszcze jeden chłopak, syn mojej siostry który też ma córki. Z tym chłopakiem to też cała historia. Gdy się urodził był wykapany tatuś, lecz kiedy zaczął podrastać wszyscy już wiedzieli, że to jest gen po naszym ojcu, który i ja noszę i który przekazałem swoim synom.
Ojciec nasz zmarł młodo, w wieku trzydziestu lat osieracając trójkę dzieci. Dziwnie to brzmi nawet kiedy słychać z tego tylko stukanie w klawisze. Tatuś zostawił nas pewnej zimowej nocy, mama była w pracy robiąc wiele dodatkowych rzeczy aby do domu przynieść pieniądze, ale jeszcze też coś do jedzenia. Pomagała wieczorami w restauracji, dokąd nosiła swoje przetwory i skąd dostawała jedzenie. Kochany tatuś stanął w drzwiach ubrany jak zawsze bardzo elegancko, w długim płaszczu i w kapeluszu, wykręcił korki, kazał nam cichutko leżeć i poczekać na mamę. Miałem pięć lat, a pamiętam to dokładnie jakby stało się nie więcej niż miesiąc temu. Poszedł do innej. Gdy zmarł po krótkim czasie na pogrzeb musieliśmy jechać na drugi koniec Polski. Byliśmy tam dwa razy jako małe dzieci. Po pięćdziesięciu latach odszukałem grób ojca i rozpłakałem się jak dziecko. Tam też okazało się że pamiętam gdzie był pochowany. Można powiedzieć że był chorym ale i wrednym człowiekiem, bicia pomówienia szykany to było u nas w domu czymś normalnym. Pamiętam, że dopiero jak odszedł zaczęło się wszystko uspokajać, chociaż było i wyprzedawanie różnych rzeczy z domu, było chodzenie po pożyczki do kogo się tylko dało. Ale wrócił spokój, bici byliśmy tylko my, chłopacy. Po tatusiu odziedziczyłem piękny charakter, charakter pisma i stosunek do świata. Mój siostrzeniec w wieku trzydziestu lat był już rozwodnikiem, miał już dziecko(córki obydwie) i uciekał przed Bóg raczy wiedzieć kim. Rodzice go wydziedziczyli, został sam chociaż myślę że nigdy nie jest samotny. Wiem coś o tym. Moi synowie? A kto wie co robią, też uciekają cały czas ocierając się o różne niekiedy bardzo niedobre rzeczy. Zostałem do tego spadku sam.
Sprawy sięgają początków lat dziewięćsetnych, odkąd nikt nie zajmował się tymi sprawami. Tak więc zaległości jest sporo, a do sprawy muszę przedstawić dokumenty z okresu drugiej wojny, których u nas w kraju nie ma. Problemów mnóstwo, i wszyscy już liczą jakie to ja pieniądze z tego będę miał. Kto wie czy długów spłacać mi nie przyjdzie.
Niestety kilka lat wpisów robionych na blogan.pl poszły w niwecz przez moją ocenę wyborów.
Pokażę tutaj troszeczkę siebie, swoje widzenie świata, swoje problemy.
Zaczynamy powolutku rozkręcać sprawę spadkową, pierwszą od kilku pokoleń, i pewnie ostatnią z tej lini mojej rodziny. Jesteśmy ostatnimi osobami po mieczu z tych którzy zostali. Wszyscy mamy już tylko córki. Został brat mojego ojca z córkami, żyjący gdzieś w dalekiej ameryce. Mój brat który ma jedną córkę, lecz ze względu na chorobę z którą walczy praktycznie przez całe swoje życie, schizofrenie, nie poradzi sobie z całą sprawą a już na pewno nie będzie wiedział jak to dalej poprowadzić. Został jeszcze jeden chłopak, syn mojej siostry który też ma córki. Z tym chłopakiem to też cała historia. Gdy się urodził był wykapany tatuś, lecz kiedy zaczął podrastać wszyscy już wiedzieli, że to jest gen po naszym ojcu, który i ja noszę i który przekazałem swoim synom.
Ojciec nasz zmarł młodo, w wieku trzydziestu lat osieracając trójkę dzieci. Dziwnie to brzmi nawet kiedy słychać z tego tylko stukanie w klawisze. Tatuś zostawił nas pewnej zimowej nocy, mama była w pracy robiąc wiele dodatkowych rzeczy aby do domu przynieść pieniądze, ale jeszcze też coś do jedzenia. Pomagała wieczorami w restauracji, dokąd nosiła swoje przetwory i skąd dostawała jedzenie. Kochany tatuś stanął w drzwiach ubrany jak zawsze bardzo elegancko, w długim płaszczu i w kapeluszu, wykręcił korki, kazał nam cichutko leżeć i poczekać na mamę. Miałem pięć lat, a pamiętam to dokładnie jakby stało się nie więcej niż miesiąc temu. Poszedł do innej. Gdy zmarł po krótkim czasie na pogrzeb musieliśmy jechać na drugi koniec Polski. Byliśmy tam dwa razy jako małe dzieci. Po pięćdziesięciu latach odszukałem grób ojca i rozpłakałem się jak dziecko. Tam też okazało się że pamiętam gdzie był pochowany. Można powiedzieć że był chorym ale i wrednym człowiekiem, bicia pomówienia szykany to było u nas w domu czymś normalnym. Pamiętam, że dopiero jak odszedł zaczęło się wszystko uspokajać, chociaż było i wyprzedawanie różnych rzeczy z domu, było chodzenie po pożyczki do kogo się tylko dało. Ale wrócił spokój, bici byliśmy tylko my, chłopacy. Po tatusiu odziedziczyłem piękny charakter, charakter pisma i stosunek do świata. Mój siostrzeniec w wieku trzydziestu lat był już rozwodnikiem, miał już dziecko(córki obydwie) i uciekał przed Bóg raczy wiedzieć kim. Rodzice go wydziedziczyli, został sam chociaż myślę że nigdy nie jest samotny. Wiem coś o tym. Moi synowie? A kto wie co robią, też uciekają cały czas ocierając się o różne niekiedy bardzo niedobre rzeczy. Zostałem do tego spadku sam.
Sprawy sięgają początków lat dziewięćsetnych, odkąd nikt nie zajmował się tymi sprawami. Tak więc zaległości jest sporo, a do sprawy muszę przedstawić dokumenty z okresu drugiej wojny, których u nas w kraju nie ma. Problemów mnóstwo, i wszyscy już liczą jakie to ja pieniądze z tego będę miał. Kto wie czy długów spłacać mi nie przyjdzie.