Zakład pracy
Zawsze żyłem pod presją zdania innych. Uważali że jestem taki, widać taki jestem, mówili że robię coś źle, widać jest to złe. Za dużo lat tak żyłem.
Poszedłem do wojska, szedłem bez żadnych emocji, bo tak być musiało. Na miejscu, w gwarze i śmiechów innych niczym się nie wyróżniałem. Kolejny ogolony, wykąpany w lodowatej wodzie chłopak. Pokazałem jednak tam swoją twarz. Samo wyjście bez pozwolenia było lepsze niż płaszczenie się o pozwolenie o pozwolenie. Byłem jeszcze szczawiem w tym zorganizowanym świecie kiedy na ekrany kin wszedł film który wszyscy chcieli zobacz który wszyscy chcieli zobaczyć, poszedłem na lewiznę i przeciskając się przez tłumy ludzi załatwiłem bilety dla wszystkich, łącznie z naszymi trepami. Trepi to dla mnie nie jest jakieś obelżywe określenie żołnierzy zawodowych, to byli żołnierze dla których byliśmy dziećmi którymi się opiekują. Kiedy znajome dziewczyny miały jakieś święto, nie dzień kobiet ani nic takiego banalnego, wyszedłem na miasto poszukać kwiatów. Misja samobójcza! Miasto garnizon, co drugi dom trep, obok blok dowódcy garnizonu a ja kłócę się z prowadzącym kwiaciarnię żeby dał mi róże nie z wazonu w salonie, tylko te rosnące u niego w ogrodzie, bo te właśnie były piękne.
Były to pierwsze prawdziwe relacje- świat- ja.
Potem było szukanie pracy, nie szedłem tam gdzie miałem, szukałem tam gdzie chciałem. Przegrałem, ale czy na pewno? Był to moment kiedy zrozumiałem jak to jest naprawdę z Bogiem. Nie jest ważne w którą stronę pójdziesz, i tak trafisz we właściwe ci miejsce. Tylko jedno możesz zmienić, bo toć wolną wolę dał nam Pan, czy przejdziesz te drogi walcząc z Nim, czy będziesz szedł z Nim za rękę, ciesząc się każdą daną ci chwilą.
Wszedłem do wielkiej firmy, młody ,po wojsku zaraz, z czarnym tygodniowym zarostem, w czarnej połyskującej koszuli z podwiniętymi rękawami, opalony na mahoń. Cygan, mówili, albo jak pani w kadrach, taki ciemny pan do was przyjdzie. Zanim doszedłem na drugi koniec zakładu, wszyscy już wiedzieli że idę. Przystojny nigdy nie byłem, ale młody , śniady chłopak, świerzenek narobił szumu na liniach telefonicznych. Zanim doszedłem, gdzie dojść miałem, już na mnie panie czekały.
Zobaczyłem ją na stołówce zakładowej. Niby nic, żyłem normalnie. Widziałem ją pewnie dziesiątki razy nawet jej nie zauważając, chyba że zobaczyłem jej oczy, wiedziałem wtedy że to ona. Nie było w tym czasie komórek, dzwoniłem potem do niej z telefonu wewnętrznego gdzie pani w centralce przerywała nam mówiąc że są oczekujące rozmowy. Był to czas kiedy jeszcze nie odpadłem od rzeczywistości, nie wiem czy kiedykolwiek tak się stało, ale już wtedy wiedziałem, że szukać dalej nie będę. Sam albo z nią, i nie chodziło bynajmniej o walkę o nią a raczej o jej istnienie, przecież ona już była, co więcej mogło się zdarzyć. Wiele miłych słów jej powiedziałem, ale i wiele bardzo złych. Czy ją kochałem? Czy nadal ją kocham? Kto to wie. Wiem jedynie, że jest ona, ot i wszystko. Nie raz byłem dla niej niedobry, delikatnie to ujmując, ale do dzisiaj potrafię zrobić wiele złego tylko dla niej. Pamiętam że z własną matką nie doszedłem do porozumienia, że potrafiłem być okrutny dla niej kiedy chodziło o moją panią.
Dodaj komentarz